Wygrana dziewiąta ~ "Kto przeprowadzi Cię przez wschodzący świt?"

"Kto przeprowadzi Cię przez wschodzący świt?"





Spittal an der Drau, Austria - 25.01.2017 r. 

    Thomas zakrył jasną kołdrą Lily, która kilka chwil wcześniej zasnęła siedząc na jego kolanach. Przy jej prawym boku położył jej ulubionego misia, będącego prezentem od jego rodziców. Uśmiechnął się pod nosem poprawiając kolorowy kocyk w bajkowe misie. Cieszył się, że ma tak cudowne dziecko, które daje mu bardzo dużo radości. Właśnie za to był wdzięczny Kristinie. Za to, że urodziła mu Lily, jego największy skarb pod słońcem. Za wszystkie spędzone u jej boku chwile, za wszystkie słowa, które mu powiedziała. Za wszystkie kciuki, które za niego trzymała i za te łzy, które wylała siedząc przy jego łóżku szpitalnym. I choć może gdzieś po drodze się zagubili, nadal coś ich do siebie przyciągało i sprawiało, że gdy zostawali sami czuli się zdecydowanie inaczej. 
-Zaczynam bać się tego, że ominie mnie tak wiele wydarzeń z jej życia. - Morgenstern zamarł słysząc wypowiedz Kristiny. Od pewnego momentu miał wrażenie, że Cerncic psychicznie nie daje już rady. Nie walczy z przeznaczeniem, z którym ma na prawdę wielkie szanse wygrać. Nie potrafił zrozumieć braku jej motywacji do walki. Przecież ona nigdy nie pozwoliła mu się poddać, zawsze o niego walczyła. Nawet w momentach, w których nie było praktycznie żadnej nadziei na sukces. 
-Nie gadaj głupot. - powiedział odwracając twarz w jej kierunku. Po chemioterapii zaczęła blednąć z dnia na dzień. Jej głowę od kilkunastu dni zdobiła chustka, choć włosy blondynki nadal były w nienaruszonym stanie. Zakładała ją zapobiegawczo, trochę bojąc się tego, że pewnego dnia zacznie je tracić. 
   Spojrzała na niego, ciepłym ale pełnym niepokoju wzrokiem. Ta sytuacja, w której się znalazła wydała się jej niebanalnie zabawna, a wręcz komiczna. Zawsze mówiła pacjentom, że nie można się poddawać i z góry zakładać tego, że odniesie się porażkę. Te same słowa zawsze kierowała w stosunku do Morgenstern'a, gdy ten zastanawiał się nad końcem kariery. A teraz? Teraz nie potrafiła zmotywować samej siebie. Czuła, że wszystko co dotąd posiadała zaczynało wymykać się jej jak piasek, przez palce. 
-Boję się Thomas. Ja po prostu się boję. - powiedziała. Pokiwał głową, wzdychając. Zrobił kilka kroków w jej kierunku i po prostu ją przytulił. Nie wiedział dlaczego, ale chciał sprawić, żeby znów zaczęła żyć, tak, jak przed wieścią o chorobie żyjącej w jej ciele, w jej krwi. Chciał, żeby znów pojawiła się Kristina, która kładła się z nim spać i następnego ranka budziła się posyłając mu uroczy uśmiech. Nie wiedział tylko, w jaki sposób miałby ją odzyskać. 
-Będę przy Tobie. - szepnął, delikatnie przejeżdżając dłonią po plecach blondynki czując dokładnie, każdy z kręgów.  -Zawsze. - dodał, całując ją w czubek głowy. Wiedział, że zrobi dla niej wszystko. Nie zostawi jej i będzie walczyć za nią. Bo wbrew wszystkiemu co o nim mówiono, nie wyobrażał sobie życia, w którym zabrakłoby Kristiny Cerncic. 

      Postawił przed jej nosem czarny, porcelanowy kubek, znad którego unosiła się para wodna z dodatkiem woni owocowej herbaty. Sam usiadł na przeciwko niej i splatając dłonie uważnie się jej przyglądał. Wierzył, gdzieś w środku, że blondynka odnajdzie siły, ażeby walczyć o samą siebie. Nie wyobrażał sobie momentu, w którym miałaby się poddać i oddać na pastwę losu, który jak wiadomo, nie zawsze jest dla nas łaskawy. Podczas długiej znajomości z kobietą nauczył się, że nie można tak od razu chować głowy w piasek. Nauczyła go, że walka jest najważniejsza a to jaki odniesiemy rezultat, to już zupełnie inna bajka. Bo dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą.
     Spojrzała na niego, zaciskając dłonie na gorącym kubku. Od jakiegoś czasu znów zagościł w jej życiu, domu i nawet nieco w sercu. Miała nawet wrażenie, że obecny Morgenstern jest zupełnie innym Morgenstern'em niż ten, który zdobywał tak wiele sukcesów w narciarskim świecie. Łapała się nawet na tym, że znów widziała go wśród skoczków. Siadającego na belce startowej, sunącego w dół progu, odbijającego się i szybującego. Nie wiedziała jak miałaby mu to powiedzieć, ale chciała aby spróbował znów skoczyć. Przełamać swój strach i znów liczyć się w światowej czołówce, w tej pięknej dyscyplinie zimowego sportu. 
-A pamiętasz jak pierwszy raz zaciągnąłem Cię na wieżę skoczni? - zaśmiała się słysząc jego pytanie. Pamiętała to zupełnie tak, jakby to było wczoraj. Thomas zawsze miewał różne, dziwne pomysły i nie zawsze, wszystkie jej się podobały. Ten również nie spotkał się z jej bezwzględną aprobatą. 
-Była jedenasta w nocy, minus piętnaście stopni, a Tobie zachciało się łazić po Innsbruck'u. Miałeś fioła na punkcie skoków i czasami miałam wrażenie, że jesteś stuknięty. - jej komentarz sprawił, że wybuchnął śmiechem. Idealnie opisywała jego zachowania, i to mu się w niej spodobało, gdy poznał ją mając osiemnaście lat. Podobało się mu to nadal. 
-Miałem fioła nie tylko na punkcie skoków. - dotąd szeroki uśmiech teraz nieco zmniejszył swoje rozmiary. Dobrze wiedziała, co ma na myśli Morgenstern. Pamiętała początki ich znajomości. Ona spuszczała go po brzytwie, a on jedynie uśmiechał się i robił wszystko, żeby ją w sobie rozkochać. Uległa mu dopiero po długim czasie jego starań. 
-Zrób coś dla mnie... - zdziwił się, gdy chwyciła jego dłoń i zamknęła ją w swojej. Zmarszczył brwi uważnie się jej przyglądając. Bał się tego, co od niej usłyszy. Bał się najgorszego z możliwych. 
-...wróć do czynnego skakania. - uśmiechnęła się do niego szczerze, tak jak wtedy, gdy powiedział jej, że chciałby być kimś więcej, niż tylko znajomym. Widząc jego minę podniosła się z drewnianego krzesła i stanęła obok niego. Również podniósł się po chwili. Był od niej nieco wyższy co można było łatwo zauważyć. Jej czoło sięgało jego brody, ale jemu to nigdy nie przeszkadzało.
-Zrób to. - powiedziała delikatnie muskając palcami jego policzek. Jego wyraz twarzy mówił jasno, ze tego się po niej nie spodziewał. Przecież to właśnie skoki, poniekąd zniszczyły ich związek. I teraz, gdy zaczęli znów spędzać ze sobą czas, znów być blisko ona proponowała mu powrót do skoków. 
-Ale...- zatkała mu usta palcem. Zrobiła krok w przód, tak, że stykali się klatkami piersiowymi. Spojrzała w jego oczy. Dobrze wiedziała, że tęskni za skokami, że je kocha. 
-Będę o siebie walczyła, jeśli ty wrócisz do skakania. - powiedziała opierając dłonie o jego klatkę piersiową. Pokiwał głową uważnie się jej przyglądając. Czyżby dostał drugą szansę? Skoro miał wrócić do skakania, to może i w sercu blondynki znalazłoby się dla niego nieco miejsca?


"Jesteś dla mnie cholerną motywacją i dla Ciebie zrobię wszystko."

Innsbruck, Austria - 25.01.2017 r.

 -A to pamiętasz? - zapytała blondynka podsuwając pod nos bruneta jedno z ich wspólnych zdjęć z czasów liceum. Stefan zaśmiał się widząc ich na tle pięknych, austriackich gór podczas jednej z klasowych wycieczek. Zawsze mieli z nich jakieś wspomnienia, zawsze znalazło się z nimi jakieś zdjęcie. W swoim towarzystwie czuli się wyjątkowo dobrze i nigdy tego nie ukrywali. Wielu z kolegów, ale i nauczycieli sądziło nawet, że Maya Cerncic i Stefan Kraft są parą. Choć tak na prawdę nigdy nie byli razem. Oboje bali się, że kiedyś uczucie przeminie, oni przywiążą się do siebie i gdy odejdą zranią to drugie. 
-Pewnie. - odpowiedział odbierając od niej fotografię, na której odwrocie znajdowała się data wraz z miejscem jego zrobienia. Uśmiechnął się szeroko na samo wspomnienie dnia, w którym Maya stała się dla niego kimś więcej niż tylko przyjaciółką. Jednak, nigdy nie miał, aż tak wielkiej odwagi, żeby się przed nią przyznać, żeby wyznać jej swoje uczucie. 
-I pomyśleć, że to wszystko minęło. - westchnęła opierając swoją głowę na jego ramieniu. Zmrużył oczy, obejmując ją. W tym krótkim zdaniu, które wypowiedziała było coś z czym on się zgadzał. Pięć lat temu byli innymi ludźmi. Wszystko wydawało się im łatwiejsze, życie jakby składało się z nieco mniejszych górek, i mniej ostrych zakrętów. Nie dopuszczali wtedy do swoich myśli, że będą tym, kim byli obecnie. Żadne z nich nie myślało, że odniesie w życiu jakikolwiek sukces. Nie myśleli, że będą musieli zmierzyć się z tyloma przeciwnościami losu, stoczyć tyle bitew i co ważne znów odnaleźć swoją przyjaźń. 
-Przecież możemy dopisać dalszą część naszej historii. - powiedział opierając brodę na czubku jej głowy, wpatrując się jednocześnie w krajobraz rozpościerający się za oknem małego salonu w mieszkaniu Michael'a. Zamyśliła się słuchając jego słów. Wybaczył jej to, że wyjechała bez słowa. Wybaczył to, że przez pięć lat nie dała znaku życia. Wybaczył jej to, że zrezygnowała z ich przyjaźni. Wybaczył jej wszystko. Czyli dał jej kolejną szansę, na odzyskanie tego co straciła. A straciła tak wiele. Straciła jego, stojącego u jej boku. Kto wie, co byłoby gdyby nie te pięć lat, które stracili?
-Możemy? - zapytała odsuwając się od niego i wbijając swój wzrok w jego piwne tęczówki. Szukała w nich odpowiedzi na najważniejsze pytania, jakie pojawiały się w tamtym momencie w jej głowie. Dotąd zawsze znajdowała w nich to, czego potrzebowała. 
Splótł ich dłonie, uśmiechając się do niej delikatnie, tak nieznacznie. Nie chciał tego powiedzieć jej otwarcie, ale zrobiłby wszystko, żeby była najbliżej niego, jak tylko było to możliwe. Chciał walczyć o to, aby była przy jego boku. Chciał walczyć o nią. 
-Możemy. - odpowiedział, składając całusa na jej czole. Przymknęła powieki wtulając się w bruneta, w którego ramionach zawsze znajdowała spokój i lekarstwo na strach. 


"Cieszę się, że Cię mam i zrobię wszystko, żeby nigdy Cię nie stracić."
    
Grieskirchen; Linz, Austria - 25.01.2017 r.     
       

    Michael Hayböck zaparkował swoje szare audi na podjeździe małego, jednorodzinnego domu należącego do Alexandra Pointner'a i jego żony. Obiecał Kuttin'owi, że zawiezie dokumenty dla byłego trenera w drodze do Linz, do swojej babci, którą miał się zająć na prośbę swojej ciotki. Bał się jednak, że jeśli teraz odpuści starty w Pucharze Świata, później nie będzie miał powrotu do reprezentacyjnej kadry. Wiedział bowiem, że w Austrii jest wiele talentów, czekających żeby tylko znaleźć wolne miejsce dla siebie. 
    Wysiadł z samochodu z czarną teczką w dłoni. Zamknął auto pilotem, po czym pchając czarną furtkę wszedł na posesję rodziny Pointner'ów, Idąc okrytym śniegiem chodnikiem zastanawiał się w jaki sposób wyjść z tej patowej sytuacji. Strach przed wycofaniem się ze startów był w jego przypadku zrozumiały. Jeśli się wycofa, powrotu może już nie mieć. A mimo wszystko tego nie chciał. 
Westchnął stając na progu domu, zadzwonił dzwonkiem i po chwili drewniane drzwi otworzyły się, a przed nim stanął były trener reprezentacji Austrii z uśmiechem na twarzy. Heinz zapowiedział mu bowiem, że Michael pod wieczór podrzuci mu potrzebne dokumenty.
-Dobry wieczór. - Alexander otworzył szerzej drzwi wpuszczając blondyna do przedpokoju. Musiał przyznać, że brakowało mu towarzystwa skoczków, a oglądanie ich zmagań w telewizji nie było tym samym, co emocje jakie stojąc w gnieździe trenerskim. Dziękował jednocześnie Heinz'owi za tę przysługę, którą postanowił mu wyświadczyć. 
-Cześć Michael, zapraszam. - powiedział wskazując blondynowi na szklane drzwi prowadzące do dalszej części jego domu. 
-Nie chcę robić panu kłopotu. - odpowiedział mu uśmiechając się przy tym lekko. Nie lubił się narzucać. Po prostu nie lubił sprawiać nikomu kłopotu swoją osobą. 
-Przestań, Chodź napijemy się herbaty. - Michael skinął mu głową, zdjął kurtkę odwieszając ją na jeden z drewnianych wieszaków. Po czym razem z teczką wszedł do salonu, w którym po krótkiej chwili pojawił się również Pointner. Z uśmiechem na twarzy wskazał Hayböck'owi na ciemny stół zakryty jasną serwetą, na którego blacie stał jasny wazon z kilkoma czerwonymi różami oraz patera z ciastem zrobionym przez jego córkę. Blondyn oddał mu wręczoną po treningu przez trenera teczkę, którą Alexander umieścił w jednej z szuflad komody stojącej obok okna. Po chwili jednak obaj siedzieli na ciemnych krzesłach wymieniając się przyjaznymi uśmiechami. 
-Jedziesz do babci? - zapytał podając blondynowi talerzyk stojący na niskiej szafce obok stołu. Skoczek pokiwał mu z aprobatą głową. Mimo to niezbyt zadowolony wyraz twarzy zaciekawił Pointner'a, który jak większość znajomych Michael'a wiedział, że ten kocha babcię ponad życie. 
-Coś się stało? - dodał po chwili. Blondyn westchnął zasmucając się. Tym samym dając odpowiedz na zadane pytanie Alexandrowi. 
-Babcia miała wypadek i potrzebuje opieki. Ciotka musi wyjechać w delegację, więc poprosiła mnie. Zrobiłbym to bez wahania, ale boję się, że jeśli wycofam się ze startów w Pucharze Świata stracę swoją szansę na Mistrzostwa w Lahti. - 
I właśnie w tamtym momencie w salonie pojawiła się Rose z dwoma kubkami gorącej herbaty. Alexander uśmiechnął się delikatnie, co zaciekawiło Hayböck'a, który podążając za wzrokiem byłego trenera dostrzegł piękną szatynkę ubraną w jasne spodnie dresowe i luźny podkoszulek z włosami związanymi wysoko w nieładzie. 
-Chyba mam wyjście z Twojej sytuacji. - powiedział zaciekawiając nie tylko blondyna, ale i szatynkę. -Rose zajmie się Twoją babcią. - dodał uśmiechając się ciepło do swojej córki. Młoda dziewczyna rzuciła mu pytające spojrzenie, co spotkało się jedynie z poszerzonym uśmiechem na twarzy jej ojca. Po krótkiej chwili przeniosła wzrok na blondyna, który smutny siedział na przeciw pana domu. Choć go nie znała, widząc jego przybicie naszła ją chęć pomocy mu. 
-Na prawdę? - zapytał gdy dotarł do niego sens słów wypowiedzianych przez trenera. Posłał dziewczynie pytające i zarazem wyczekujące spojrzenie. 
-Z przyjemnością zajmę się Twoją babcią. - odpowiedziała mu uśmiechając się do niego delikatnie i niepewnie. 
-Dziękuję. - powiedział przytulając ją do siebie. Uratowała mu sportowe życie i nie zapomni jej tego do końca. 
-Nie ma za co. - odpowiedziała mu, uśmiechając się do niego uroczo. 
-To co, Rose spakuj swoje najpotrzebniejsze rzeczy i pojedziesz z Michael'em. - pokiwała potwierdzająco głową swojemu ojcu i po chwili zniknęła na drewnianych, jasnych schodach. Pointner uśmiechnął się do blondyna lekko, klepiąc go po ramieniu. 

      Gdy ich podróż dobiegła końca, blondyn zgasił silnik swojego samochodu zatrzymując go przed drzwiami garażu. Szatynka uśmiechnęła się do niego lekko, odpinając pas bezpieczeństwa. Znali się raptem dwie godziny, a już wywiązała się między nimi jakaś dziwna więź. Miał wrażenie, że znał ją nie od dziś i wierzył w to, że jej uśmiech będzie gościł w jego życiu nie tylko przez krótką chwilę. Wysiadł z samochodu jako pierwszy, a ona podążyła w jego ślady. W tak krótkim czasie zdążył zdobyć jej sympatię, jak jeszcze nikt nigdy. 
Z bagażnika samochodu wyciągnął średniej wielkości walizkę, duży karton i torbę sportowa należące do córki Pointner'a. Choć tego nie chciał zabrała od niego torbę sportową i metalową rączkę walizki pozostawiając mu jedynie karton wypełniony książkami, notatkami i innymi rzeczami potrzebnymi jej podczas pobytu w domu Grety Hayböck. Poszedł pierwszy widząc jej niepewny wzrok. W progu niedużego, jednorodzinnego domu przywitał go owczarek niemiecki, który był pełnoprawnym członkiem ich rodziny. Na widok blondyna zamerdał ogonem i zaszczekał. Zawsze tak na niego reagował. Lubił go najbardziej ze wszystkich, którzy odwiedzani dom pani Hayböck. 
-Jestem! - krzyknął kładąc pudło na niewielkiej komodzie w przedpokoju. Zdjął czerwoną czapkę, reprezentacyjną kurtkę i komin, chowając je wraz z wierzchnim okryciem Rose we wbudowanej szafie przedpokoju domu. Gdy weszli wgłąb mieszkania zauważyli dwie walizki, płaszcz, kilka papierowych toreb w salonie a stukot obcasów roznosił się po całym domu. Jego ciotka, Elizabeth od śmierci swojego męża nie potrafiła znaleźć nikogo na miejsce jego wujka, którego bardzo cenił. 
-Dziękuję Ci kochany... - urwała widząc obok blondyna szatynkę posyłającą w jej kierunku delikatny, niepewny uśmiech. Elizabeth Hayböck zdziwiona stanęła na jednym z ostatnich schodów, ale po krótkiej chwili odwzajemniła uśmiech dziewczyny widząc w jej oczach niepewność. 
-To Rose, ona zajmie się babcią. - powiedział wskazując ruchem głowy na dziewczynę. 
-Kochana moja ratujesz mi życie. Obiecuję, że Ci się odwdzięczę. - rzuciła całując zdziwioną dziewczynę w policzek. Po chwili zrobiła to samo na policzku Hayböck'a i w pośpiechu zaczęła się ubierać. -Wracam za półtora miesiąca. - dodała, i po chwili słychać było jedynie dźwięk silnika jej samochodu. 
Blondyn zaśmiał się widząc minę dziewczyny. Jego ciotka miała trochę zwariowane życie, próbując wypełnić lukę jaką zostawił w jej życiu, George. Przez co wielu ludzi miało ją za nieco zwariowaną. 
-Moja ciotka taka już jest. Chodź poznasz moją babcię. - powiedział udając się w kierunku pokoju, w którym jego babcia, Greta Hayböck za pewne siedziała w fotelu czytając swoją ulubioną pozycję literatury. Gdy stanęła obok niego cicho zapukał w drewniane drzwi, a gdy usłyszał 'proszę' nacisnął klamkę i pchnął drzwi. Około siedemdziesięcioletnią kobietę przywitał uśmiechem pełnym uczucia, troski, miłości. Ona odłożyła książkę na stolik i wyciągnęła w kierunku swojego wnuczka ręce. Zamknął jej dłonie w swoich i pocałował kobietę w czoło. Zawsze była ważną częścią jego życia, czego się nie wstydził bo sądził, że najważniejsze jest mieć obok siebie ludzi, których się kocha bez względu na to, co mówią do Ciebie inni. 
-Babciu to Rose Pointner, córka trenera Alexa, zaoferowała, że zajmie się Tobą pod nieobecność cioci. - spojrzała na szatynkę stojącą w progu jej pokoju. Średniego wzrostu, ubrana w ciemne spodnie jeansowe, jasną bluzkę i szary, rozpinany sweter. Uśmiechnęła się niepewnie, bojąc się reakcji kobiety.
-Mam nadzieję, że mnie polubisz. - powiedziała Greta uśmiechając się do młodej dziewczyny i zapraszając ją gestem dłoni do siebie. Od wypadku była przykuta do fotela, po tym jak złamała biodro i nogę. Czuła się jak piąte koło u wozu, nie chciała nikomu robić niepotrzebnego kłopotu. Jednak fakt, że ktoś się o nią martwi i troszczy był dla niej największą nagrodą. 

"Choć nie znamy się zbyt długo, to wydaje mi się, że znam Cię nie od dziś."




♦♦♦


słówko ode mnie:

      Rozdział dziś dłuższy niż poprzednie. Za komentarze pod poprzednim postem bardzo gorąco wam dziękuję. Fakt, że jesteście jest dla mnie największą motywacją do tego, aby pisać kolejne rozdziały tej historii. Cieszę się, że jesteście tu ze mną, bardzo się cieszę. 
Za wszystkie błędy bardzo was przepraszam, mam nadzieję, że mi wybaczycie. 

Następny rozdział, jeśli mi się uda pojawi się w środę, ale nie jestem pewna. Zobaczymy na co pozwoli mi czas.

Pozdrawiam bardzo gorąco.
Buziaczki.
Evie.

Ps. Zapraszam do bohaterów obiecanego jakiś czas temu opowiadania → Wszystko się może zdarzyć ...


Komentarze

  1. Rozdział przecudowny. Nadal mam nadzieję, że Kristina pokona chorobę. Thomas rzeczywiście powinien wrócić do skoków. Pozdrawiam i życzę weny! Czekam na nexta! 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję z całego serduszka. Zobaczymy co przyniosą kolejne rozdziały.
      Dziękuję za to, że jesteś ☺
      Pozdrawiam gorąco.
      Evie.

      Usuń
  2. Witam.
    Piszę w sprawie dodanego przez Ciebie zgłoszenia do Spisu opowiadań o skoczkach narciarskich. Mianowicie pisałaś tam, że zgłoszone opowiadanie nie jest Twoim pierwszym zgłoszonym blogiem do Spisu, jednakże na Spisie nie ma żadnego bloga, której autorka jest podpisana Twoim nickiem. Czy to oznacza, że jednak są to Twoje pierwsze opowiadania, czy może zmieniłaś nick? Proszę o odpowiedź na Spisie. Przepraszam za zamieszanie, ale wolałabym nie mieć bałaganu na blogu i, gdyby tak było, że posiadasz blogi pod innym nickiem, chciałabym je "podpiąć" pod jeden nick.
    Pozdrawiam.
    Administrator Spisu opowiadań o skoczkach narciarskich

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział fantastyczny. Mocno wierzę,że pokona chorobę. Pozdrawiam cieplutko. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie za komentarz. ♥
      Pozdrawiam serdecznie.
      Buziaczki.
      Evie.

      Usuń
  4. Świetny rozdział. Chyba najlepszy z dotychczasowych.
    Czekam na kolejny. Trzymaj się, weny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem!
    Świetny rozdział, chyba faktycznie jeden z lepszych ^^
    Mam cały czas nadzieję, że Kristina upora się z tą okropną chorobą. Ale ma dla kogo walczyć...
    Tak swoją drogą, bardzo podoba mi się wygląd bloga :)
    Weny, buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się. ☺
      Dziękuję bardzo za komentarz.
      Wiara i nadzieję, są w naszym życiu najważniejsze i nie wolno nam o nich zapominać. Kristina z czasem zda sobie sprawę, że ma osoby, dla których musi walczyć.
      Jeszcze raz bardzo dziękuję za Twoje słowa.
      Pozdrawiam.
      Evie.

      Usuń
  6. Trzymam mocno kciuki za Kristinę i mam nadzieję że z tego wyjdzie ✊
    Zapraszam do mnie na 8 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze, że trzymasz za nią kciuki ☺♥
      Dziękuję, że jesteś.
      Pozdrawiam.
      Evie.

      Usuń
  7. Świetne! Zakochałam się! Zapraszam też do mnie :)
    https://i-am-perfect-for-you-babyy.blogspot.com/2017/02/gdy-juz-odkleilismy-sie-od-siebie.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie za komentarz.
      Wpadnę.
      Pozdrawiam.
      Evie.

      Usuń

Prześlij komentarz