Wygrana piętnasta ~ "Wszystkie nasze marzenia mają szansę się spełnić, jeśli mamy odwagę je realizować."
"Wszystkie nasze marzenia mają szansę się spełnić, jeśli mamy odwagę je realizować."
Jasne promienie słońca otulały wielką skocznię, kochaną przez wszystkich skoczków narciarskich. To tu mieli zakończyć sezon, który dla wielu z nich był lepszym, wręcz mistrzowskim, dla innych nauczką i prawdziwym sprawdzianem psychiki, która nie zawsze pracowała tak jak powinna. Tej zimy wielu z nich borykało się z własnymi charakterami i osobowościami, które dotąd wydawały się być dla nich dobrze poznanymi. Najwidoczniej musieli nauczyć się samych siebie, od nowa i niekiedy spojrzeć w lustro z zupełnie innymi myślami niż tymi, które dotychczas biły się o miano lidera w ich głowach. Wielu z nich jednak cieszyło się z sukcesów swoich rywali, co dawało temu sportowi wyjątkowości. Przyjaźń jaka między nimi panowała, sprawiała, że na twarzach wielu z kibiców pojawiały się szerokie uśmiechy.
-Boisz się? - pytanie May'i sprawiło, że Stefan siedzący dotąd w ciszy na łóżku Michael'a lekko drgnął i wbił w swoją dziewczynę, piękny brązowy wzrok z nutką niepewności, którą bardzo dobrze znała. Uśmiechnął się do niej delikatnie, lekko przeczesując jej jasne włosy. Cieszył się, że ma ją u swojego boku i choć nie było łatwo, to udało mu się podnieść po wielu zawirowaniach życia prywatnego, co w konsekwencji przełożyło się na jego sukcesy w świecie skoków narciarskich.
-Stefan co się dzieje? - zapytała nieco niepewnie. Ciemnowłosy mężczyzna zaprzeczył ruchem głowy i lekkim uśmiechem w kierunku blondynki, która ewidentnie martwiła się dziwnym zachowaniem swojego partnera. Mając na względzie wszystkie opowieści, które opowiadał jej Michael, zaczynało niepokoić ją, dziwne zachowanie jej chłopaka.
-A gdybym przegrał w ten weekend wszystko, zostawiłabyś mnie? - pytanie zadanie przez Stefana sprawiło, że Maya zakrztusiła się własną śliną. Nigdy nie sądziła, że usłyszy z jego ust takie słowa. On nie był tym samym Stefanem, którego znała w czasach liceum. Związek z Marią musiał odbić się w nim strasznym piętnem. Przybliżyła się do niego i położyła na jego kolanie swoją dłoń. Uniósł głowę i niepewnie skrzyżował ich spojrzenia. Bał się jej reakcji, nie chciał kolejny raz zostać sam, a gdzieś z tyłu w jego myślach właśnie taki scenariusz się pojawiał. Uśmiechnęła się do niego lekko, tak niepewnie. Przejechała drugą dłonią po jego policzku, zostawiając na jego skórze przyjemne dreszcze, które dawały mu nowy oddech. Przymknął powieki i po krótkiej chwili poczuł na swoich wargach, wargi May'i smakujące malinową herbatą, którą wypiła jakiś czas temu na spacerze z Severin'em, któremu chciała pomóc w odzyskaniu serca Glorii. Odpowiedział na jej pieszczotę, sadzając sobie blondynkę na kolanach. Gdy oderwała usta od ust skoczka, on oparł swoje czoło na jej klatce piersiowej. Chciał być najszczęśliwszym facetem na świecie, jednak nie wiedział jak miałby jej to powiedzieć. Nie chodziło mu tu tylko o skoki, które zawsze były na najwyższym stopniu w hierarchii. I teraz, gdy w jego życiu pojawiła się May'a, jego miłość z czasów liceum wszystko się dla niego zmieniło. Skoki były ważne, ale blondynka była najważniejsza, a strach przed jej utratą był paraliżujący i czasami budził go nawet w środku nocy zalanego potem.
-Kocham Cię i nic tego nie zmieni. Dla mnie mógłbyś być nawet biedny i niesławny. Kocham Twoje brązowe oczy, w których odnajduję ten blask, gdy się uśmiechasz. Dziecięcą radość, gdy stajesz na najwyższym podium i odbierasz trofea. Ta czułość, gdy bierzesz w ramiona moją siostrzenice i ta chęć pomocy, którą niesiesz, każdemu kto o nią poprosi. Nie stać mnie na to, żeby zostawić kogoś takiego jak ty. Miłego, uroczego, czułego, romantycznego, przystojnego i naturalnego ... nie zostawię Cię, już prędzej to ty mnie zostawisz. - wypowiadając ostatnie słowa cicho się zaśmiała, a Stefan poszedł w jej ślady. Nie spodziewał się słów, które usłyszał. Nie wiedział, że dziewczyna może mieć o nim tak dobre zdanie i obawiać się tego, że pewnego dnia to on ją zostawi. Nie byłby w stanie wypuścić z rąk kobiety, która sprawia, że jego życie ma sens a sukcesy mogą stać się jego znakiem rozpoznawczym.
-Kocham Cię najmocniej na świecie i to nigdy się nie zmieni. - odpowiedział jej, całując namiętnie. Oddała go z czułością a on uśmiechnął się obejmując ją w pasie i kładąc na łóżko.
-No ja rozumiem wszystko, ale nie na moim łóżku. - Maya odepchnęła Stefana, poprawiając swoją koszulę i przestraszonym wzrokiem obserwując Michael'a, który niepostrzeżenie chwilę wcześniej wszedł do dzielonego razem z Kraft'em pokoju hotelowego. Brunet mierzył go morderczym spojrzeniem, a Maya gdyby mogła zapadłaby się pod ziemię i choć byli razem ona nadal czuła się dziwnie, gdy blondyn nakrywał ich razem.
-Puka się. - warknął szatyn, wbijając swoje mroczne spojrzenie w przyjaciela. Blondyn oparł plecy o ścianę i posłał lekki uśmiech w kierunku Stefan'a.
-No właśnie widzę. - odpowiedział poruszając sugestywnie brwiami w kierunku swojego najlepszego przyjaciela. Stefan popukał się palcem w czoło, a Hayböck dopiero po jego geście przeniósł wzrok na speszoną dziewczynę siedzącą na jego łóżku. Lubił ją i miał wrażenie, że ta nie zareaguje tak na jego słowa.
-Trener Cię szuka i jest zdecydowanie wkurzony. - Kraft po jego słowach wyskoczył z pokoju hotelowego, czym rozbawił również Mayę, która dotąd siedziała na łóżku należącym do Hayböck'a.
-Co powiesz na kawę, na dole? - spojrzała na niego niepewnie. Znała go już jakiś czas i miała wrażenie, że za jego propozycją kryje się coś dziwnego.
-Jasne. - odpowiedziała mu, podnosząc się z łóżka, na którym chwilę wcześniej siedziała. Blondyn przepuścił ją w drzwiach z lekkim uśmiechem na twarzy. Choć nie dawał tego po sobie poznać, zazdrościł swojemu przyjacielowi dziewczyny, jaką była Maya. Blondynka potrafiła sprawić, że Stefan, za którym wszyscy tęsknili wrócił w jednej chwili, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Wszyscy byli jej wdzięczni za to, co zrobiła. Każdy miał również nadzieję, że dziewczyna nigdy go nie opuścili.
Przywitali się uśmiechem z kilkoma skoczkami, którzy razem ze swoimi rodzinami zasiadali w hotelowej restauracji. Wzrokiem wychwycili stojący pod dużym oknem, wolny stolik i idąc ze sobą ramię w ramię skierowali się w jego stronę. Cieszyła się, że udało jej się znaleźć wspólny język z przyjaciółmi Stefan'a.
-Kawa to tylko pretekst prawda? - uniosła pytająco brew, uważnie wpatrując się w blondyna siedzącego na przeciwko niej. Podniósł głowę i spojrzał na dziewczynę niepewnym wzrokiem. Nigdy nie miał przyjaciółki, której mógłby powierzyć swoje tajemnice, uczucia i obawy, związane z dalszym życiem. Nie wiedział w jaki sposób miałby poprosić ją o to, żeby została jego przyjaciółką. Bał się jednak, że będąc dziewczyną Stefana, nie będzie chciała dzierżyć tego miana.
-Zostałabyś moją przyjaciółką? - zapytał niepewnym głosem, niepewnie przenosząc wzrok na siostrę Kristiny. Zdziwienie pojawiło się na jej twarzy, gdy usłyszała słowa, które wydobyły się z ust Michael'a. Nie spodziewała się takiego pytania. Była przygotowana na wszystko, ale nie na to, co usłyszała.
-Nie masz się komu wygadać? - zaśmiał się słysząc jej słowa. Przeczytała go od razu. Westchnął, uniósł głowę i wbił w nią swoje spojrzenie. Bał się tego, że dziewczyna go wyśmieje. Jednak na to się nie zanosiło.
-Stefan jest moim przyjacielem, jednak kobiece spojrzenie na pewne sytuacje byłoby lepsze. - zaśmiała się słysząc jego komentarz. Miał sporo racji. W gruncie rzeczy Michael byłby świetnym przyjacielem, pomyślała.
-Dobrze, zostanę Twoją przyjaciółką. - odpowiedziała, ku jego zadowoleniu. Cieszył go ten fakt, czego nie ukrywał.
Słowenia, 26.03.2017 r.
-Dałaś się namówić Severin'owi, żeby przyjechać do Planicy? - jej ciało przeszedł dreszcz, gdy przy swoim uchu usłyszała głos Schlierenzauer'a. Nie dała poznać po sobie tego, że jego obecność działała na niego nie tak jak ona sama by tego chciała. Wyjechała z Niemiec tylko dlatego, że musiała odnaleźć samą siebie w życiu, w którym romans z austriackim skoczkiem skończył się szybciej, niż by tego oczekiwała.
-Skoro tu jestem, to tak musiało być. - odpowiedziała mu, nie przenosząc wzroku na jego osobę. Dobrze wiedziała, że nie skończyłoby się to, tak jak chciałby jej rozsądek. Uczucia względem Austriaka nadal w niej drzemały, jednak ona nie była w stanie mu zaufać, po tym jak ich znajomość tak szybko się zakończyła.
-Dlaczego chcesz przekreślić wszystko to, co było między nami? - zapytał opierając swoje dłonie na pniu drzewa, o który ona opierała plecy. - zaśmiała się, słysząc słowa wypowiedziane przez szatyna. Nie chciała się z nim spotkać, nie miała ochoty kolejny raz wdawać się z nim w niepotrzebne dyskusje, które skończyłby się nie tak, jak oboje by tego chcieli. Mimo wszystko nie chciała się z nim kłócić.
-Ja? Chyba sobie kpisz. - odpowiedziała, z premedytacją nie przenosząc wzroku na jego osobę. Bolało ją to, jak zakończyła się ich relacja, jednak nie chciała mu o tym powiedzieć. Po prostu, nie była w stanie. Gregor, jednak nie należał do tych pozbawionych determinacji i wiedział, że musi zrobić wszystko, żeby odzyskać Sophii. Jednak jej wzrok, który napotkał zasiał w nim ziarno niepewności. Może na prawdę nie powinien walczyć o Sophie i pozwolić jej znaleźć kogoś kogo pokocha? Swoją szansę widocznie stracił i nie powinien już jej zadręczać. Dając jej jednoznacznie wolną drogę do bycia szczęśliwą.
-Wiem, zachowałem się jak ostatnia szumowina. - spuścił głowę, uprzednio opierając jedną z dłoni na pniu drzewa. Dopiero teraz, widząc jej obojętny wzrok zdał sobie sprawę z tego, jak dobrze było mu u jej boku. Przypominał sobie, każdy pocałunek, który składała na jego ustach i skrawkach jego ciała. Jego imię, szeptana każdej nocy i każdego ranka. Jej widok stojącej w jego koszuli. To wszystko stracił, przez własną głupotę. Sądził, że Sandra była tą jedyną, do momentu, w którym Sophie wymknęła się z pomiędzy jego palców.
Uniósł wzrok i spojrzał na nią tym samym wzrokiem, którym patrzył na nią, każdego wspólnego poranka. Pod tym, pod którym zawsze miękły jej kolana. Dłonią, lekko uniósł jej podbródek, tak aby móc bez przeszkód spoglądać w jej piękne oczy. Przejechał po jej policzku dłonią, przygryzając lekko wargę. Jej skóra sprawiała, że jego samego przechodził dreszcz. To Sophie miała w sobie coś takiego, co sprawiało, że on po prostu miękł. Musnął jej wargi swoimi, przymykając oczy. Poczuł ciepło, którego dotąd nie czuł. Zakochał się? Możliwe, jednak myśl o tym, jak bardzo ją zranił sprawiała, że przestał liczyć na cokolwiek z jej strony.
-Jesteś niezwykłą kobietą i zasługujesz na kogoś o wiele lepszego niż ja, zrozumiałem. - wyszeptał, poprawiając jeden z kosmyków jej włosów, który wystawał spod jej czapki. Znów poczuł smak jej ust, który czuł zawsze, gdy ich dotykał.
-Greg... - chwyciła jego nadgarstek, gdy chciał się wycofać.
-Życzę Ci szczęścia. Żegnaj. - powiedział, wyswobadzając swój nadgarstek z jej uścisku. Powolnym krokiem, ze spuszczoną głową skierował się do wioski skoczków, w której jego koledzy przygotowywali się do ostatniego konkursu w tym sezonie.
Sophie zacisnęła usta, a w kącikach jej oczu, zalśniły łzy. Schowała twarz w dłoniach i usiadła na zielonej trawie pod drzewem. Uciekała przed uczuciem, próbując wmówić sobie, że jest zimnym draniem, bawiącym się kobietami. Choć sama wiedziała, że to wielkie kłamstwo, a Schlierenzauer jest niesamowitym mężczyzną, który zdecydowanie dorósł.
-Sophie coś się stało? - głos Kristiny sprawił, że podniosła głowę. Obok blondynki stał Morgenstern trzymający na rękach ich córeczkę, Lily.
-Straciłam go i już nie odzyskam. - wyszeptała, wtulając się w Kristinę, która pochylała się obok niej. Nie mówiła nikomu, że Schlierenzauer zwierzył się jej jakiś czas temu z relacji, jaka między nimi panowała.
-Kochasz Gregora? - zapytała, lekko gładząc jej plecy.
-Kocham, ale ... - odpowiedziała patrząc na Kristinę niepewnym wzrok.
-Powiedz mu to, co czujesz. Jest specyficzny i nie mówi łatwo o swoich uczuciach. Ale jest dobrym facetem i wiem, że Cię kocha. - powiedziała, uśmiechając się do niej lekko. Pokiwała jej lekko głową, uśmiechając się nieznacznie. Podniosła się z trawy i obdarzając ich lekkim uśmiechem odeszła w kierunku wioski skoczków, gdzie miała spotkać się ze swoim bratem.
-Nie wiem o czymś? - zapytał Thomas podchodząc do niej. Blondynka uśmiechnęła się do niego i swojej córeczki.
-Gregor zakochał się w Sophie, tylko nie potrafi jej tego powiedzieć. - rzuciła i jako pierwsza ruszyła w kierunku wioski, w której skoczkowie narciarscy przygotowywali się do ostatniego konkursu w sezonie Pucharu Świata.
Ostatni konkurs sezonu, ostatni skok, który miał zapieczętować cały ich trud i wymagania, jakie stawiali im trenerzy, ambicja, presja otoczenia i same zawody. Zawodnicy cieszyli się z takiego obrotu spraw. Choć kochali skoki narciarskie, które były ich największym nałogiem, to mimo wszystko potrzebowali odpoczynku, po nie banalnym sezonie.
Kamil Stoch oparł narty o jedną z barierek i odebrał plecak od jednego z członków sztabu szkoleniowego, kładąc go na drewnianej ławce. Po kilku uściskach z kolegami po fachu, wymienieniem się uśmiechami z przyjaciółmi, swoim wzrokiem szukał pewnej blondynki. Dziewczyny, która oczarowała swoim sposobem bycia, otwartością, miłym słowem, pięknym i co ważne szczerym uśmiechem. Dodatkowo jej oczy wpatrzone w niskiego, austriackiego skoczka narciarskiego sprawiały, że na sercu robiło się zdecydowanie cieplej i wszyscy kibicowali im jak jeden brat, mając cichą nadzieję na zaproszenie, na ślub. Gdy dostrzegł ją stojącą razem z Michael'em Hayböck'iem, jego żoną, Ewą i lekarką reprezentacji Austrii uśmiechnął się i postanowił skierować się w ich kierunku. Chwilę wcześniej pozbył się kombinezonu, zamieniając go na kadrowe dresy i kurtkę z nazwą kraju na plecach. Wiedział, tak jak wszyscy, że Stefan nie da wyrwać sobie trofeum, które na prawdę mu się należało. Pokazał w tym sezonie, że jest niesamowity, a talent dostał razem z genami. On, bardzo cenił młodego, przesympatycznego Austriaka, który nie krył tego jak bardzo jest w niego wpatrzony. Wywiadami, w którym wskazuje Kamila Stocha jako swojego idola, zdobył w jego sercu i życiu specjalne miejsce, którego za pewne nigdy już nie straci. Wzruszał swoimi słowami nie tylko Kamila. Zatrzymał się na chwilę widząc jak Maya nerwowo spogląda w górę, oczekując momentu, w którym na belce startowej zasiądzie Stefan. Uśmiechnął się do swojej żony i towarzyszącej jej Wagner, po czym robiąc kilka niewielkich kroków stanął obok May'i czekającej w napięciu na skok, który miał oddać jej ukochany. Michael przywitał się ze Stochem męskim uściskiem, po czym oparł się dłońmi o bandę oglądając szalejących pod skocznią kibiców.
-Jest niesamowity, poradzi sobie. Wygra to. - powiedział, obejmując ją swoim przyjacielskim ramieniem. Maya podniosła głowę i obdarowała Polskiego skoczka prawdziwym, szczerym, dziewczęcym uśmiechem.
-Ja to wiem, Pan to wie, ale on nie do końca. - odpowiedziała, nieco zasmucona. Rozmowa ze Stefanem z przed trzech dni, dała jej dużo do myślenia. Nie wiedziała co zrobić, żeby jakoś go dowartościować. Wygrywał wiele a nadal nie był pewien swojej wartości. Nie ukrywała tego, że bardzo ją to niepokoiło.
-Michael mi się zwierzał, więc wiem. - powiedział wskazując jej wzrokiem na blondyna pochłoniętego rozmową z Ewą, która śmiała się z historii, opowiadanych jej przez Austriaka. -On jest taki jak ja w jego wieku. Długo nie mogłem dopuścić do siebie myśli, że to co się wokół dzieje może nie być snem. Dopiero, gdy wziąłem ślub z Ewą zacząłem w siebie wierzyć, a ona u boku dała mi siłę do tego, żeby walczyć o marzenia, które wbrew wszystkiemu potrafią się spełniać. - jego słowa sprawiły, że na jej dotąd nieco zasmuconej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Podziwiała takie pary jak Stochowie, zastanawiała się również, czy aby jej samej życie nie zaskoczy i nie pozwoli jej na szczęście u boku Stefana, w którym zakochała się na nowo, teraz mocniej niż w liceum.
-Chciałaby żeby w siebie uwierzył. Jest niesamowitym człowiekiem, tylko chyba nie do końca jest tego świadom. - odpowiedziała mu, spoglądając na telebim, na którym właśnie zostali pokazani. Kamil lekko dźgnął ją w ramię i wskazał na szczyt skoczni unosząc kciuk do góry, dziewczyna poszła w jego ślady i już po chwili kamera ujęła Stefana przygotowującego się do zajęcia miejsca na belce startowej.
-Bądź przy nim, a na pewno zacznie w siebie wierzyć. - dodał, przytulając ją do siebie. Polubiła Polskiego Mistrza i wiedziała, że nigdy nie zniknie z jej życia, będąc tym samym motywacją do działania i idolem.
Poprawił gogle, wziął głęboki oddech i czekał niecierpliwie na znak swojego trenera, który pozwoli mu zapieczętować jego osobisty sukces. Nadal nie mógł uwierzyć, że Kryształowa Kula jest tak blisko, a jego wielki, osobisty sukces. Był skromny, jednak nie wszyscy uważali to za odpowiednie, bali się, że kiedyś może go to zgubić. Widząc jednak u jego boku Mayę, wszystkie podobne myśli uciekały. Dziewczyna była niesamowita, zakochana w nim, a on w niej, co było widać gołym okiem.
Gdy chorągiewka w dłoniach Heinz'a Kuttin'a energicznie zawirowała, Stefan równie energicznie odbił się od zimnej belki startowej, pędząc w dół progu startowego. Odbił się z progu w idealnym momencie i wyłożył się na nartach jak najlepiej potrafił. Nie drgnął i nawet podmuchy dość znaczącego wiatru nie zmieniły jego sylwetki. Czuł, że skoczy daleko i gdy wylądował nogi dały mu to do zrozumienia, jednak głośny okrzyk publiczności dał mu idealny dowód na to, że było warto. Gdy obok niego pojawili się inni skoczkowie i zaczęli mu gratulować na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Maya czekała do momentu, w którym zejdzie z zeskoku i zdąży się przebrać. Była z niego dumna, a uśmiech na jej twarzy jasno dawał to ludziom do zrozumienia.
-Jesteś niesamowity. - powiedziała, gdy z zamkniętymi oczami, stał oparty o jedną z barierek. Uśmiechnął się słysząc jej piękny, aksamitny głos. Nie ukrywał przed nikim tego, że wszystko co osiągnął w tym sezonie, zawdzięczał właśnie jej. -Kocham Cię. - dodała, gdy na dostrzegła uśmiech na jego twarzy.
-Ja Ciebie też. - odpowiedział przytulając blondynkę do siebie. Musnął jej wargi swoimi, po czym rozmarzył się w jej oczach. - Tą Kryształową Kulę dedykuje Tobie, bo gdyby nie ty nic bym nie osiągnął. - dodał, czym wywołał jej łzy do odpowiedzi przy tablicy. Wzruszył ją. Tym razem to ona połączyła ich wargi w krótkim pocałunku, po którym Stefan udał się na ceremonię uwieczniającą ten piękny dla niego sezon.
-Ja? Chyba sobie kpisz. - odpowiedziała, z premedytacją nie przenosząc wzroku na jego osobę. Bolało ją to, jak zakończyła się ich relacja, jednak nie chciała mu o tym powiedzieć. Po prostu, nie była w stanie. Gregor, jednak nie należał do tych pozbawionych determinacji i wiedział, że musi zrobić wszystko, żeby odzyskać Sophii. Jednak jej wzrok, który napotkał zasiał w nim ziarno niepewności. Może na prawdę nie powinien walczyć o Sophie i pozwolić jej znaleźć kogoś kogo pokocha? Swoją szansę widocznie stracił i nie powinien już jej zadręczać. Dając jej jednoznacznie wolną drogę do bycia szczęśliwą.
-Wiem, zachowałem się jak ostatnia szumowina. - spuścił głowę, uprzednio opierając jedną z dłoni na pniu drzewa. Dopiero teraz, widząc jej obojętny wzrok zdał sobie sprawę z tego, jak dobrze było mu u jej boku. Przypominał sobie, każdy pocałunek, który składała na jego ustach i skrawkach jego ciała. Jego imię, szeptana każdej nocy i każdego ranka. Jej widok stojącej w jego koszuli. To wszystko stracił, przez własną głupotę. Sądził, że Sandra była tą jedyną, do momentu, w którym Sophie wymknęła się z pomiędzy jego palców.
Uniósł wzrok i spojrzał na nią tym samym wzrokiem, którym patrzył na nią, każdego wspólnego poranka. Pod tym, pod którym zawsze miękły jej kolana. Dłonią, lekko uniósł jej podbródek, tak aby móc bez przeszkód spoglądać w jej piękne oczy. Przejechał po jej policzku dłonią, przygryzając lekko wargę. Jej skóra sprawiała, że jego samego przechodził dreszcz. To Sophie miała w sobie coś takiego, co sprawiało, że on po prostu miękł. Musnął jej wargi swoimi, przymykając oczy. Poczuł ciepło, którego dotąd nie czuł. Zakochał się? Możliwe, jednak myśl o tym, jak bardzo ją zranił sprawiała, że przestał liczyć na cokolwiek z jej strony.
-Jesteś niezwykłą kobietą i zasługujesz na kogoś o wiele lepszego niż ja, zrozumiałem. - wyszeptał, poprawiając jeden z kosmyków jej włosów, który wystawał spod jej czapki. Znów poczuł smak jej ust, który czuł zawsze, gdy ich dotykał.
-Greg... - chwyciła jego nadgarstek, gdy chciał się wycofać.
-Życzę Ci szczęścia. Żegnaj. - powiedział, wyswobadzając swój nadgarstek z jej uścisku. Powolnym krokiem, ze spuszczoną głową skierował się do wioski skoczków, w której jego koledzy przygotowywali się do ostatniego konkursu w tym sezonie.
Sophie zacisnęła usta, a w kącikach jej oczu, zalśniły łzy. Schowała twarz w dłoniach i usiadła na zielonej trawie pod drzewem. Uciekała przed uczuciem, próbując wmówić sobie, że jest zimnym draniem, bawiącym się kobietami. Choć sama wiedziała, że to wielkie kłamstwo, a Schlierenzauer jest niesamowitym mężczyzną, który zdecydowanie dorósł.
-Sophie coś się stało? - głos Kristiny sprawił, że podniosła głowę. Obok blondynki stał Morgenstern trzymający na rękach ich córeczkę, Lily.
-Straciłam go i już nie odzyskam. - wyszeptała, wtulając się w Kristinę, która pochylała się obok niej. Nie mówiła nikomu, że Schlierenzauer zwierzył się jej jakiś czas temu z relacji, jaka między nimi panowała.
-Kochasz Gregora? - zapytała, lekko gładząc jej plecy.
-Kocham, ale ... - odpowiedziała patrząc na Kristinę niepewnym wzrok.
-Powiedz mu to, co czujesz. Jest specyficzny i nie mówi łatwo o swoich uczuciach. Ale jest dobrym facetem i wiem, że Cię kocha. - powiedziała, uśmiechając się do niej lekko. Pokiwała jej lekko głową, uśmiechając się nieznacznie. Podniosła się z trawy i obdarzając ich lekkim uśmiechem odeszła w kierunku wioski skoczków, gdzie miała spotkać się ze swoim bratem.
-Nie wiem o czymś? - zapytał Thomas podchodząc do niej. Blondynka uśmiechnęła się do niego i swojej córeczki.
-Gregor zakochał się w Sophie, tylko nie potrafi jej tego powiedzieć. - rzuciła i jako pierwsza ruszyła w kierunku wioski, w której skoczkowie narciarscy przygotowywali się do ostatniego konkursu w sezonie Pucharu Świata.
Kamil Stoch oparł narty o jedną z barierek i odebrał plecak od jednego z członków sztabu szkoleniowego, kładąc go na drewnianej ławce. Po kilku uściskach z kolegami po fachu, wymienieniem się uśmiechami z przyjaciółmi, swoim wzrokiem szukał pewnej blondynki. Dziewczyny, która oczarowała swoim sposobem bycia, otwartością, miłym słowem, pięknym i co ważne szczerym uśmiechem. Dodatkowo jej oczy wpatrzone w niskiego, austriackiego skoczka narciarskiego sprawiały, że na sercu robiło się zdecydowanie cieplej i wszyscy kibicowali im jak jeden brat, mając cichą nadzieję na zaproszenie, na ślub. Gdy dostrzegł ją stojącą razem z Michael'em Hayböck'iem, jego żoną, Ewą i lekarką reprezentacji Austrii uśmiechnął się i postanowił skierować się w ich kierunku. Chwilę wcześniej pozbył się kombinezonu, zamieniając go na kadrowe dresy i kurtkę z nazwą kraju na plecach. Wiedział, tak jak wszyscy, że Stefan nie da wyrwać sobie trofeum, które na prawdę mu się należało. Pokazał w tym sezonie, że jest niesamowity, a talent dostał razem z genami. On, bardzo cenił młodego, przesympatycznego Austriaka, który nie krył tego jak bardzo jest w niego wpatrzony. Wywiadami, w którym wskazuje Kamila Stocha jako swojego idola, zdobył w jego sercu i życiu specjalne miejsce, którego za pewne nigdy już nie straci. Wzruszał swoimi słowami nie tylko Kamila. Zatrzymał się na chwilę widząc jak Maya nerwowo spogląda w górę, oczekując momentu, w którym na belce startowej zasiądzie Stefan. Uśmiechnął się do swojej żony i towarzyszącej jej Wagner, po czym robiąc kilka niewielkich kroków stanął obok May'i czekającej w napięciu na skok, który miał oddać jej ukochany. Michael przywitał się ze Stochem męskim uściskiem, po czym oparł się dłońmi o bandę oglądając szalejących pod skocznią kibiców.
-Jest niesamowity, poradzi sobie. Wygra to. - powiedział, obejmując ją swoim przyjacielskim ramieniem. Maya podniosła głowę i obdarowała Polskiego skoczka prawdziwym, szczerym, dziewczęcym uśmiechem.
-Ja to wiem, Pan to wie, ale on nie do końca. - odpowiedziała, nieco zasmucona. Rozmowa ze Stefanem z przed trzech dni, dała jej dużo do myślenia. Nie wiedziała co zrobić, żeby jakoś go dowartościować. Wygrywał wiele a nadal nie był pewien swojej wartości. Nie ukrywała tego, że bardzo ją to niepokoiło.
-Michael mi się zwierzał, więc wiem. - powiedział wskazując jej wzrokiem na blondyna pochłoniętego rozmową z Ewą, która śmiała się z historii, opowiadanych jej przez Austriaka. -On jest taki jak ja w jego wieku. Długo nie mogłem dopuścić do siebie myśli, że to co się wokół dzieje może nie być snem. Dopiero, gdy wziąłem ślub z Ewą zacząłem w siebie wierzyć, a ona u boku dała mi siłę do tego, żeby walczyć o marzenia, które wbrew wszystkiemu potrafią się spełniać. - jego słowa sprawiły, że na jej dotąd nieco zasmuconej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Podziwiała takie pary jak Stochowie, zastanawiała się również, czy aby jej samej życie nie zaskoczy i nie pozwoli jej na szczęście u boku Stefana, w którym zakochała się na nowo, teraz mocniej niż w liceum.
-Chciałaby żeby w siebie uwierzył. Jest niesamowitym człowiekiem, tylko chyba nie do końca jest tego świadom. - odpowiedziała mu, spoglądając na telebim, na którym właśnie zostali pokazani. Kamil lekko dźgnął ją w ramię i wskazał na szczyt skoczni unosząc kciuk do góry, dziewczyna poszła w jego ślady i już po chwili kamera ujęła Stefana przygotowującego się do zajęcia miejsca na belce startowej.
-Bądź przy nim, a na pewno zacznie w siebie wierzyć. - dodał, przytulając ją do siebie. Polubiła Polskiego Mistrza i wiedziała, że nigdy nie zniknie z jej życia, będąc tym samym motywacją do działania i idolem.
Poprawił gogle, wziął głęboki oddech i czekał niecierpliwie na znak swojego trenera, który pozwoli mu zapieczętować jego osobisty sukces. Nadal nie mógł uwierzyć, że Kryształowa Kula jest tak blisko, a jego wielki, osobisty sukces. Był skromny, jednak nie wszyscy uważali to za odpowiednie, bali się, że kiedyś może go to zgubić. Widząc jednak u jego boku Mayę, wszystkie podobne myśli uciekały. Dziewczyna była niesamowita, zakochana w nim, a on w niej, co było widać gołym okiem.
Gdy chorągiewka w dłoniach Heinz'a Kuttin'a energicznie zawirowała, Stefan równie energicznie odbił się od zimnej belki startowej, pędząc w dół progu startowego. Odbił się z progu w idealnym momencie i wyłożył się na nartach jak najlepiej potrafił. Nie drgnął i nawet podmuchy dość znaczącego wiatru nie zmieniły jego sylwetki. Czuł, że skoczy daleko i gdy wylądował nogi dały mu to do zrozumienia, jednak głośny okrzyk publiczności dał mu idealny dowód na to, że było warto. Gdy obok niego pojawili się inni skoczkowie i zaczęli mu gratulować na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Maya czekała do momentu, w którym zejdzie z zeskoku i zdąży się przebrać. Była z niego dumna, a uśmiech na jej twarzy jasno dawał to ludziom do zrozumienia.
-Jesteś niesamowity. - powiedziała, gdy z zamkniętymi oczami, stał oparty o jedną z barierek. Uśmiechnął się słysząc jej piękny, aksamitny głos. Nie ukrywał przed nikim tego, że wszystko co osiągnął w tym sezonie, zawdzięczał właśnie jej. -Kocham Cię. - dodała, gdy na dostrzegła uśmiech na jego twarzy.
-Ja Ciebie też. - odpowiedział przytulając blondynkę do siebie. Musnął jej wargi swoimi, po czym rozmarzył się w jej oczach. - Tą Kryształową Kulę dedykuje Tobie, bo gdyby nie ty nic bym nie osiągnął. - dodał, czym wywołał jej łzy do odpowiedzi przy tablicy. Wzruszył ją. Tym razem to ona połączyła ich wargi w krótkim pocałunku, po którym Stefan udał się na ceremonię uwieczniającą ten piękny dla niego sezon.
"Bo w życiu najważniejszą są chwilę, które możemy dedykować tym, których kochamy najmocniej."
♦♦♦
słówko ode mnie:
Miałam być w piątek, niestety przeziębienie, odwodnienie, uczelnia i dodatkowe zajęcia nie pozwoliły mi na to. Przepraszam was najmocniej jak tylko potrafię i mam nadzieję, że was nie zawiodłam tym rozdziałem powyżej. Wybaczycie mi? Obiecuję się poprawić i kolejny rozdział pojawi się w Wielki Piątek, mam nadzieję, że tym razem was nie zawiodę.
Dziękuję za to, że mimo moich nieobecności jesteście ze mną, czytacie i komentujecie. Motywuje mnie to do działania i próbuje dodawać rozdział, jednak tak jak teraz choroba mi na to nie pozwoliła.
Motywujecie mnie do pisania i dla was zrobię wszystko aby was nie zawieść.
Pozdrawiam bardzo gorąco. ☺
Ps. Za błędy przepraszam.
To wyznanie Mayi😍😍😍. Michi ma po prostu odpowiednie wyczucie czasu.😂😂. Mam nadzieję,że Sophie wyzna Gregorowi swoje uczucia i będą razem. Czekam na następny. Pozdrawiam 😘
OdpowiedzUsuńCieszy mnie fakt, że rozdział Ci się spodobał. Bała się trochę, że otrzymam zupełnie inny efekt.
UsuńMichael jeszcze nie raz trafi ze swoim wyczuciem czasu. 😉
Co do Sophie i Gregor'a, to tu chyba aż tak łatwo jednak nie będzie. 😯
Dziękuję za to, że znalazłaś czas i zajrzałaś. 💗💜💛
Pozdrawiam Cię również.
Evie.
Melduję się!
OdpowiedzUsuńKochana, nie masz za co przepraszać, absolutnie, za chorobę człowiek nic nie może, także spokojnie :) Mi również rozdział bardzo się podoba, naprawdę fajnie mi się go czytało ^^
Michi po prostu mistrz, ten to ma wyczucie czasu idealne :D Kurczę, ja bym chciała, żeby z Sophie i Gregorem wszystko rozwinęło się dobrze, żeby w końcu wyznali sobie swoje uczucia.
Weny, buziaki :**
Dziękuję za zrozumienie. 😊
UsuńCieszę się, że rozdział się spodobał.
Michael, to Michael ... 😏 Co do Sophie i Gregor'a to zobaczymy jak to wszystko się potoczy. Mam nadzieję, że ze względu na to, jak się ich losy potoczą, będziecie im kibicować. 💗
Dziękuję bardzo gorąco za komentarz.
Pozdrawiam, bardzo ciepło.
Evie.
Świetny.
OdpowiedzUsuńDziękuję gorąco.
UsuńPozdrawiam.
Czekam bardzo niecierpliwie na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco.
Kolejny w piątek.
UsuńPozdrawiam również.