Wygrana druga. ~ "W przeciwnościach jest też życia smak..."
"W przeciwnościach jest też życia smak ..."
Zakopower - "Tak Ma Być."
♣
Thomas Morgenstern stojący w gnieździe trenerskim austriackiej skoczni, uważnie obserwujący swoich kolegów po fachu wracał pamięcią do swoich skoków. Musiał przyznać, że brakowało mu tej adrenaliny, tych skoków, niekiedy na krawędzi bezpieczeństwa, tych momentów wzruszeń, zwycięstw, ale i upadków, ściągających go na ziemię. Zrezygnował z tego dla córki, którą kochał najmocniej na świecie, mocniej niż skoki narciarskie, które do pewnego momentu były jego narkotykiem, nałogiem, z którego wyjść nie było tak łatwo. Uśmiechnął się delikatnie pod nosem. Tak nieznacznie. W pewnym momencie, gdy oparł swoje dłonie o wyjątkowo zimną, metalową poręcz jego uwagę przykuł Stefan Kraft siedzący na jednym ze schodków. Trening właśnie kilka minut temu się zakończył, więc obecność Kraft'a na wieży wydała mu się dziwnym zjawiskiem. Znał tego dwudziestotrzyletniego chłopaka jaka duszę towarzystwa, niskiego ale z wielkim poczuciem humoru, zarażającym śmiechem i poruszającym uśmiechem. Przygnębiona wersja tego szatyna nijak pasowała do jego wizji tej osoby. Morgenstern schował dłonie do kieszeni swoich spodni i skierował się na metalowe schodki, chcąc przysiąść obok Stefana, którego cenił z całej kadry chyba najbardziej. Westchnął, kładąc dłonie na swoich kolanach. Cieszył się, że trener zrozumiał powody jego decyzji i nie odsunął go od kadry, od przyjaciół, którym ten zawdzięczał bardzo wiele. Tym samym, chciał się mu jakoś odwdzięczyć. Pomóc, w momencie, w którym będą potrzebowali takowej pomocy, z jego strony.
-Powiesz co się dzieje? - słowa Thomasa sprawiły, że dotąd spuszczona głowa Stefana powędrowała nieco do góry. Wszyscy się o niego martwili, Morgenstern nie był wyjątkiem. Jednakże wiedzieli jak trudno jest do niego dotrzeć, nie chcieli stracić jego przyjaźni. Ta była zbyt silna i ważna, dla każdego z nich. Młody chłopak spojrzał na niego z pewnym dziwnym błyskiem w oczach. Zastanawiał się, czy powinien otworzyć się przed byłym już skoczkiem narciarskim. Potrzebował czegoś, kogoś kto by go zrozumiał.
-Wszystko mi się wali się jak domek z kart. Wszystko co budowałem, wszystko o co walczyłem tak po prostu prysnęło, wymknęło mi się z rąk. - odpowiedział mu ze wzrokiem wbitym gdzieś w zeskok skoczni przykryty zielonym igielitem. Thomas spojrzał na niego próbując wyczytać coś z jego twarzy, wychwycić coś z jego oczu. Poza pustką i rozczarowaniem nie wyczytał zupełnie nic.
-Ułoży się, zobaczysz. - mówiąc to delikatnie położył swoją dłoń na jego ramieniu. Choć wiedział, że Morgenstern miał rację, on nadal miał wiele obiekcji związanych z jego życiem, z tym, co może się jeszcze zdarzyć.
-Wątpię Thomas, pewnych rzeczy nie zmienisz. - mruknął podnosząc się ze schodka. Thomas poszedł w jego ślady i razem, ramie w ramie, zeszli na dół skoczni, gdzie poza kilkoma członkami sztabu kadry, nie było nikogo. Stefan słuchając opowieści Thomas'a uśmiechał się niepewnie, ale Morgenstern miał nadzieję, że była wersja młodego, ambitnego i pewnego siebie skoczka powróci i będzie ich wszystkich znów zarażał swoim entuzjazmem, podejściem do życia i wieloma ambicjami z nim związanymi. Chcieli, aby wrócił. Wszyscy tego chcieli.
○
Maya z uśmiechem na twarzy weszła do budynku korporacji należącej do jej taty, Jens'a Cerncic. Dowiedziała się, przez przypadek, przeglądając jego dokumenty w domu, że zamierza oddać stanowisko prezesa w czyjeś ręce. Była ciekawa dlaczego ma zamiar to zrobić. Zawsze uważała, że jej ojciec kocha to co robi i nie widzi się w innym zajęciu niż naprawa i sprzedaż samochodów. Jednak po czteroletniej nieobecności wiele mogło się zmienić, nie tylko w jej życiu.
Skinieniem głowy przywitała się z sekretarką swojego ojca. Młoda, zamężna kobieta uśmiechnęła się do niej uroczo, po czym wbiła swój wzrok w plik dokumentów znajdujących się na drewnianym blacie jej biurka. Blondynka nacisnęła na klamkę i cicho weszła do gabinetu ojca. Gdy ją dostrzegł ucieszył się niezmiernie. Stęsknił się za swoją młodszą córką. Choć brakowało mu jej, to nigdy jej o tym nie powiedział. Bał się do tego przyznać. Podniósł się z fotela, tylko po to aby nalać do dwóch szklanek wody mineralnej stojącej na srebrnej tacy, która znajdowała swoje miejsce na małym, drewnianym stoliku. Postawił szklanki na blacie swojego biurka i znów zasiadł na swoim ulubionym miejscu. Jego córka zajęła miejsce na przeciwko niego. Bała się o niego i chyba strach sprowadził ją do jego firmy.
-Co Cię do mnie sprowadza, kochana? - zapytał posyłając jej uśmiech. Odwzajemniła go, sięgając do swojej torby, po teczkę, w której znajdowały się ciekawe jej zdaniem dokumenty.
-Co to jest? - zapytała kładąc teczkę, tuż przed jego dłońmi. Zmarszczył brwi zaglądając do środka. Westchnął. Miał nadzieję, że uda mu się utrzymać swoje zamiary w tajemnicy przed córkami.
-Emanuel jest chory, niedługo umrze. - ciemnowłosy mężczyzna podniósł się z fotela, zapinając guzik marynarki. Jego córka, Maya swoim wzrokiem przemierzała drogę wraz z nim. - Nie ma komu oddać swojej firmy, lotniczej w Katarze. Zaproponował ją mi, zgodziłem się, Twoja mama też. Za miesiąc wyjeżdżamy na Półwysep Arabski. - jego słowa sprawiły, że na chwilę zabrakło jej powietrza. Nigdy nie pomyślałaby, że jej rodzice planują gruntowną zmianę życia za jej plecami. Podjęli życiową decyzję w tajemnicy przed nią i przed jej siostrą. Kristina, tak jak ona, nie wiedziała o niczym.
-Zamierzaliście nam w ogóle powiedzieć, czy tak po prostu chcieliście zniknąć? - zapytała z delikatną nutą wyrzutu. Mężczyzna zatrzymał się w miejscu i wbił w córkę swoje spojrzenie. Wiedział, że nie powinien wszystkie przeradzać w sekret. Wiedział, że powinien o wszystkim im powiedzieć. Przygotować je na tę okoliczność.
-Nie wiedzieliśmy jak mamy wam o tym powiedzieć. - jego głos był lekki, nieco niepewny. Kochał córki i nie chciał ich stracić pod wpływem tej decyzji, którą podjął wraz z małżonką. Chcieli pomóc przyjacielowi. Wiedzieli, że obie ich latorośli sobie poradzą bez nich obok.
-Tatuś, normalnie. - powiedziała podchodząc do niego. Wtuliła się w jego silne ojcowskie ramiona.
-A kto zajmie się Twoją firmą, jeśli ty wyjedziesz? - zapytała podnosząc głowę i wpatrując się w swojego ojca. Uśmiechnął się tajemniczo, a ona odpowiedzi na swoje pytanie właśnie zaczęła się domyślać.
-Pomyślałem o Thomasie. - uśmiechnęła się słysząc słowa ojca. Dobrze wiedziała, że ten traktuje Morgensterna jak syna, a całą rodzinę Morgenstern'ów jak własną. Taka decyzja jej zdaniem, była oczywistością.
-Idealna decyzja. - powiedziała, całując ojca w policzek. Przytulił ją do siebie mocno. Kochał ją i wiedział, że będzie tęsknił, za każdą z jego kobiet. Za córkami i wnuczką.
-To co zaprosimy go na kolację? - zapytał. Pokiwała mu z aprobatą głową.
○
-Nie sądzisz, że to zły pomysł? - zapytał Thomas, gdy dokumenty znalezione przez Mayę rankiem trafiły w jego dłonie. To co usłyszał od Jens'a wprawiło go w nie lada osłupienie. Zawsze wiedział, że mężczyzna bardzo go lubi i ceni, nie sądził jednak, że jest w stanie powierzyć mu dorobek swojego życia. Firmę będącą jego pierwszym dzieckiem.
-Thomas to jest moja przemyślana decyzja. Znasz się na samochodach, masz do tego serce, co prawda mniejsze niż do skoków, ale wierzę, że odnajdziesz się w nim i pokochasz tak jak ja. - Jens z długopisem w dłoni, siedząc na przeciw Morgensterna, miał nadzieję, że ojciec jego wnuczku nie zostawi go na lodzie. Wierzył, że dobrze wybrał i były skoczek go nie zawiedzie.
-Ale, przecież kochasz tą firmę, a ja nie jestem nawet Twoją rodziną. - westchnął wbijając w niego swój wzrok.
-Kocham tę firmę, masz rację. Ale z rodziną jej nie masz. Jesteś moją rodziną, choć nie jesteś mężem Kristiny, jesteś dla mnie jak syn. - słowa Jens'a sprawiły, że Thomas'owi zabrakło słów i powietrza. Nie sądził, że ojciec Kristiny może mieć o nim tak dobre zdanie. Nie sądził, że biznesmen może mieć o nim, aż tak dobre zdanie.
-Ufam Ci, Thomas. - dodał po chwili.
-Thomas to jest moja przemyślana decyzja. Znasz się na samochodach, masz do tego serce, co prawda mniejsze niż do skoków, ale wierzę, że odnajdziesz się w nim i pokochasz tak jak ja. - Jens z długopisem w dłoni, siedząc na przeciw Morgensterna, miał nadzieję, że ojciec jego wnuczku nie zostawi go na lodzie. Wierzył, że dobrze wybrał i były skoczek go nie zawiedzie.
-Ale, przecież kochasz tą firmę, a ja nie jestem nawet Twoją rodziną. - westchnął wbijając w niego swój wzrok.
-Kocham tę firmę, masz rację. Ale z rodziną jej nie masz. Jesteś moją rodziną, choć nie jesteś mężem Kristiny, jesteś dla mnie jak syn. - słowa Jens'a sprawiły, że Thomas'owi zabrakło słów i powietrza. Nie sądził, że ojciec Kristiny może mieć o nim tak dobre zdanie. Nie sądził, że biznesmen może mieć o nim, aż tak dobre zdanie.
-Ufam Ci, Thomas. - dodał po chwili.
☼
Stefan z uśmiechem na twarzy siedział w salonie domu swoich rodziców. W jego samym centrum, na jasnym kocyku, z dwuletnią Emmą, swoją siostrzenicą bawiąc się klockami należącymi do dziewczynki. Jego mama stojąc w progu jasnej kuchni, przyglądając mu się uważnie. Na co dzień jej syn był ponury, smutny. Tylko przy Emmie był zupełnie inną osobą. Przy swojej chrześnicy zapominał o świecie, o kłopotach, o zranionym świecie, o Marii, która go zdradziła. Miała nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto sprawi, że jej syn znów będzie szczęśliwy.
♦♦♦
Witajcie kochane czytelniczki (lub czytelnicy), o ile tacy jesteście 😉
Mam nadzieję, że ten rozdział was nie zawiódł, choć nie należy oczywiście do najlepszych. Ogólnie moim zdaniem nie jest zbyt wysokich lotów. Obiecuję się poprawić i dodać Michaela wraz z Gregor'em, a żeby było ciekawiej również Severin'a i siostrę Gregor'a - Glorię.
Mam nadzieję, że zostawicie po sobie jakiś ślad.
Pozdrawiam gorąco, kochane.
A na zbliżający się 2017 rok, życzę wam wszystkiego co najlepsze. Aby spełniły się wasze marzenia, aby plany na przyszłość nie zostały okrojone. Żeby było po prostu dobrze.
Dziękuję za zaproszenie i proszę o info o nowych rozdziałach na moim blogu. Bardzo mi się u Ciebie podoba. Fajnie piszesz. Aż miło się czyta. Jestem ciekawa co będzie dalej. Tobie również wszystkiego dobrego w nowym roku. Pozdrawiam i życzę weny. 😊
OdpowiedzUsuńCieszę się, że przyjęłaś moje zaproszenie tutaj i się zjawiłaś. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
UsuńDziękuję kochana za komentarz.
Pozdrawiam cieplutko.
Jestem!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, naprawdę bardzo mi się podoba.
Wszystko przyjemnie, miło się czyta, jestem ciekawa, jak to się potoczy dalej, bo pewnie jeszcze sporo przed nami :)
Masz u mnie wielkiego plusa za ten gif na końcu, uwielbiam go :D
Czekam zatem i życzę wszystkiego dobrego na 2017 rok!
Buziaki :**
A ja bardzo Ci za to dziękuję :)
UsuńCieszę się, że rozdział się spodobał, choć muszę przyznać, że się obawiałam zupełnie innego zdania.
Dziękuję serdecznie, tak z całego serducha.
Pozdrawiam bardzo, bardzo gorąco.
To się nazywa gest ze strony ojca Kristi i Maya.
OdpowiedzUsuńBiedny wrażliwy Kraft przeżywa rozstanie z Marie, oby dla naszych bohaterów los się odmienił na dobre :)
zapraszam : http://sublimacyjnie.blogspot.com/
Zgadza się, jest to gest z jego strony.
UsuńZobaczymy jak to się wszystko rozwiąże.
Dziękuję kochana za komentarz.
Pozdrawiam.
czasami tak jest że życie sypie się na amen... i najczęściej całe na raz
OdpowiedzUsuńprzypadek Stefana w tym opowiadaniu przypomina mi bardzo znajomą sytuacje. mam tylko nadzieje ze dalszy ciag jego historii potoczy sie pomyslnie
informuj o nowosciach❤
Miło mi, że znalazłaś czas, żeby tutaj zajrzeć. Na prawdę dużo to dla mnie znaczy. Ja również mam nadzieję, że jego historia potoczy się pomyślnie.
UsuńPozdrawiam gorąco.
Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńBuziaczki ;)
Dziękuję serdecznie.
Usuń