Wygrana pierwsza. ~ "Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni."


"Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni. Staniesz się odważniejszy."
~Kelly Clarkson - "What doesn't kill you makes you stronger."




     Przysiadła na jednym z drewnianych schodów prowadzących na antresolę, która do dziś była jej malutkim azylem, w którym próbowała znaleźć choć cień oddechu, od zgiełku Nowojorskiego życia i wszystkich niepowodzeń, które bardzo mocno nią zachwiały. Miała nadzieję, że to jedynie przejściowe, uda jej się znaleźć spokój i odbudować do takiej postaci w jakiej znajdowały się na samym początku. Nie była pewna, czy poddanie się było odpowiednim wyjściem z sytuacji, w której się znalazła. Jednak zdała sobie sprawę z tego, że tutaj wszystkie perspektywy się dla niej skończyły a jej ojczysty kraj dawał jej więcej perspektyw. O wiele więcej perspektyw. 
    Otarła policzek z kilku drobnych łez, które w przeciągu kilku minut zdążyły na nim wylądować. Nie wiedziała jak to wszystko się potoczy tam, w Austrii. Miała jednak nadzieję, że bliskość siostry, siostrzenicy, rodziców, byłego partnera swojej siostry pozwoli jej zapomnieć o błędach młodości. Zadzwoniła do Kristiny, która po usłyszeniu opowieści siostry entuzjastycznie podeszła do jej pomysłu powrotu do Austrii, z której cztery lata wcześniej wyjechała chcąc zmienić swoje życie. Musiała przyznać, że tęskniła za swoją starszą siostrą. 
     Dźwięk dzwonka białego smartphone'a leżącego na wysokiej, drewnianej komodzie wyrwał ją z zamyślenia w jakim się znalazła. Poprawiła długie, blond włosy i niepewnie, nieco ospale podniosła się ze schodka, na którym usiadła jakiś czas wcześniej. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, gdy na wyświetlaczu swojego telefonu dostrzegła zdjęcie byłego partnera swojej siostry. Thomasa traktowała jak najbliższą rodzinę. Owszem miała do niego wiele żalu w związku z rozstaniem z jej siostrą, jednak po dłuższym czasie doszła do wniosku, że czasami lepiej skończyć coś, żeby coś nowego zacząć. I tak cieszyła się z faktu, że mała Lily ma cudownych rodziców, których relacje są powodem podziwu wielu osób. Przeciągnęła zieloną słuchawkę, w celu odebrania połączenia przychodzącego od Austriaka. 
-Słucham? - jej głos, nieco załamany w pewnym momencie sprawił, że znajdujący się po drugiej stronie Morgenstern zmarszczył brwi. Rozmawiał z Mayą kilka dni wcześniej i miał wrażenie, że studentka jest w wyjątkowo dobrym nastroju. Martwił się o nią i nie ukrywał tego przed jej starszą siostrą. Musiał przyznać, że nie był jedyną osobą, która była pełna niepokoju. Kristina od samego początku była sceptycznie nastawiona do pomysłu zagranicznych studiów. Zgodziła się, wynajęła jej mieszkanie w centrum miasta mając nadzieję, że jej siostra będzie szczęśliwa. 
-Cześć słonko, o której będziesz lądować w Wiedniu? - zapytał odchrząkając. Miał nadzieję, że wszystkie jego niepokojące podejrzenia się nie sprawdzą. 
-Jutro o 13. - odpowiedziała, tym razem siadając na niewielki, szarym narożniku. 
-Kristina ma jutro dyżur w szpitalu, więc z lotniska odbierzemy Cię my. Ja i Lily, co ty na to? - zaśmiał się, co sprawiło, że uśmiechnęła się szeroko. 
-Wy mi zawsze pasujecie. - odpowiedziała. -Cieszę się, że was zobaczę. - dodała, wbijając wzrok w wiszące na ścianie zdjęcie, na którym znajdują się wszyscy Ci, którzy coś dla niej znaczą. Kristina, Lily, Thomas. Jej malutka rodzina. 
-My też. - Morgenstern zaśmiał się do słuchawki. 
-Widzimy się jutro. - Cerncic podniosła się z wypoczynku, po czym zakończając połączenie wpakowała kolejne rzeczy do drugiej z wyjątkowo pakownych walizek.
    Dziś jej życie i marzenia o Stanach, miało się skończyć. A ona miała wrócić do Austrii i zacząć wszystko od nowa. 



     Mała Lily z niecierpliwością stała obok swojego taty, trzymając jego dłoń. Od wczoraj, gdy jej tata powiedział, że ciocia Maya wraca do nich, nie mogła nawet zasnąć. Stęskniła się za ciocią, która bardzo rzadko ich odwiedzała. Dziewczynka wiedziała jednak, że ta bardzo ją kocha i wróci do Austrii, wtedy kiedy ta ją o to poprosi. 
-Tato, gdzie ten samolot? - zapytała wbijając w niego swój wzrok. Morgenstern zaśmiał się pod nosem widząc wzrok swojej córki i jej reakcję, jaką było zdecydowane tupnięcie nogą. 
-Zaraz wyląduje. Kochanie Maya jest w tym samolocie i już niedługo się do niej przytulisz. - zaśmiał się biorąc córkę na ręce. Dziewczynka pokiwała mu głową i mocno objęła jego szyję. Usiedli na jednym z wolnych, plastikowych krzesełek stojących przy dużej szybie. 
-O patrz, jest samolot! - Morgenstern wskazał swojej córeczce lądujący samolot amerykańskich linii lotniczych. Dziewczynka o krótkich blond włosach uśmiechnęła się szeroko, a w jej oczach Morgenstern zauważył pewien błysk. Dziewczynka klasnęła energicznie w dłonie wyglądając na swoją kochaną ciocię. Gdy oboje dostrzegli blond włosy, należące do Mai uśmiechnęli się i skierowali w jej kierunku. Blondynka na ich widok szeroko się uśmiechnęła. Mała Lily zeskoczyła z ramion taty i pobiegła do ciociu, którą tak bardzo chciała zobaczyć i mieć ją na wyłączność. 
-Ciocia!!! - krzyknęła wpadając w ramiona dwudziestotrzyletniej dziewczyny. Maya cieszyła się, że wróciła do miejsca, w którym wszystkie jej marzenia miały sens i wydawały się być do realizacji. Nowy Jork dał jej dużo do myślenia i nauczył, że nie wszystko uda się spełnić. 
-Kochanie. - ucałowała ją w czoło, mocno wtuliła w siebie. Tęskniła za nią. Bardzo tęskniła. 
-Ciociu, nie odchodź od nas, dobrze? - pokiwała jej z aprobatą głową. 
-Nie odejdę. - powiedziała uśmiechając się do niej szeroko. 
-Cześć kochanie, jak lot? - zapytał Thomas, całując Mayę w czoło. Traktował ją jak siostrę, może dlatego, że dziewczyna wychowywała się z nim. Często się nią opiekował, razem z Kristiną również często zabierali ją na różne wycieczki. 
-Bardzo dobrze. - odpowiedziała mu, puszczając oczko do byłego skoczka narciarskiego. 
-To co, odbierzemy Kris z pracy i pojedziemy coś zjeść. - Lily klasnęła w dłonie, słysząc słowa swojego taty. Maya pokiwała mu z aprobatą głową i oddała ojcu, córkę, chwytając metalowe rączki walizek. Jednak wystarczyło jedno spojrzenie Thomasa, aby spuściła wzrok i oddała je mężczyźnie. 
         Siedząc w samochodzie Morgensterna z uśmiechem na twarzy wpatrywała się w krajobrazy jakie mijali jadąc z dużą prędkością po austriackiej autostradzie. Dawno nie widziała tak pięknych widoków. Musiała przyznać, że wyjazd z Austrii nie był dobrą decyzją, to jej ojczyzna była miejscem, w którym powinna spełniać swoje marzenia, ambicje i plany życiowe. W końcu jej siostra właśnie w Austrii znalazła uczucie, które sprawiło, że urodziła się Lily. Uśmiechnęła się na samo wspomnienie historii jej siostry i prowadzącego samochód Morgensterna. Podziwiała ich za wszystko co robili. 
Gdy znaleźli się na parkingu pod szpitalem w Graz, uśmiechnęła się widząc swoją siostrę ubraną w szary płaszcz, z dużym, ciemnym szalem. Maya wyszła z samochodu lądując w objęciach swojej starszej siostry, za którą wyjątkowo tęskniła. 
-Wróciłaś. - Kristina uśmiechnęła się patrząc uważnie na siostrę. Maya zauważyła w kącikach jej oczu łzy. 
-Już nie wyjadę. - odpowiedziała, wtulając się w jej długie, blond włosy. Thomas Morgenstern siedzący na miejscu kierowcy, z dłońmi na kierownicy uśmiechnął się pod nosem. Cieszył się, że obie siostry znów mogły być obok siebie. 


       Stefan z niechęcią podniósł się z kanapy i swoje kroki ospale skierował do niewielkiego przedpokoju, do którego drzwi ktoś natarczywie chciał się dobić. Od kilkunastu tygodni miał dość wszystkich ludzi, którzy próbowali wejść w jego życie z brudnymi buciorami i dobrymi radami, których on nie chciał usłyszeć. Jednak nie okazywał im tego, bo nie chciał, aby ktoś pomyślał o nim nie ta jak powinien. Choć nie pokazywał tego, to miał dość głupich, pustych zapewnień, że życie się ułoży i on znajdzie jeszcze swoją przystań, kobietę, która go pokocha, tak naprawdę. Z niechęcią przekręcił klucz w zamku otwierając drzwi. W progu jego mieszkania, na jasnej wycieraczce stał jego najlepszy przyjaciel Michael Hayböck z uśmiechem na ustach i butelką czerwonego wina. Kraft rzucił mu pełne politowania spojrzenie, z którego blondyn niczego sobie nie zrobił. Uodpornił się na wiecznie zły humor swojego przyjaciela, który od rozstania z Marią stał się drażliwą osobistością, której nie dało się słuchać i spędzać z nim czasu na trzeźwo. 
-Cześć. - powiedział z uśmiechem na twarzy wymijając w progu właściciela mieszkania w centrum Innsbruck'a. Stefan pokręcił z politowaniem głową, głośno zamykając drzwi swojego mieszkania i przekręcając klucz w ich zamku. Bez słowa wszedł do jego kuchni, wyciągając z szafki dwa kieliszki i swobodnie wchodząc do jego małego, ale przytulnego saloniku. Stefan jedynie westchnął podążając za swoim przyjacielem. Nie chciał słuchać jego rad, ale z drugiej strony nie chciał, aby ten poczuł się urażonym.
-Spotkałem dzisiaj Morgi'ego. - powiedział siadając na kanapie z kieliszkiem czerwonego wina. 
-I co u niego słychać? - zapytał, autentycznie zaciekawiony odpowiedzią przyjaciela. Była partnerka Thomasa, była jego lekarką w klinice w Garz, a sam Morgenstern był dla niego autorytetem z czym się nie krył. 
-A wiesz, że za bardzo nie miał czasu ze mną rozmawiać. Był z dziewczynami na obiedzie w restauracji. Co ciekawe była z nimi jakaś młoda blondynka. - zmarszczył brwi słysząc słowa swojego przyjaciela. Tajemnicza blondynka utknęła w tamtym momencie w jego pamięci. Chciał pozbyć się Marii, która przez wiele lat była częścią jego życia. Myślał, że jest z nim szczęśliwa. Pomylił się, nie sądził tylko, że zrobił to tak bardzo. Wierzył uparcie w coś, co ta na prawdę było tylko złudnym zakłamaniem rzeczywistości. Pewną częścią idealnie przygotowanego i opracowanego planu ciemnowłosej dziewczyny, która będąc z nim, była z kimś innym i chciała tym samym upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Jednego był pewien, udało się jej go zranić. Tak mocno zranić jego kochające serce.
-Stary, mógłbyś się otrząsnąć. Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni. - słowa Michaela sprawiły, że zmarszczył brwi i lekko uniósł głowę wbijając wzrok w przyjaciela. Uśmiechnął się do niego lekko.
-A ja stanę się silniejszy. - dodał cicho, tym samym swoimi słowami wywołując uśmiech na twarzy Hayböck'a.



♦♦♦

Znalezione obrazy dla zapytania stefan kraft gif



      Witajcie kochane serdecznie. Mam nadzieję, że to opowiadanie również znajdzie waszą sympatię. Chciałam na początku stworzyć komedię, typową komedię. Jednak po dłuższym rozmyśleniu doszłam do wniosku, że spróbuje swoich sił w czymś innym. Dobór bohaterów jest przypadkowy, fabuła jest wytworem mojej wyobraźni. Taka fikcja literacka. Może wam się tu spodoba i zadomowicie się w tej historii? 
Kolejny rozdział za tydzień w piątek, no chyba, że mi się coś odwidzi, to będzie wcześniej. 

      Na zbliżające się Święta Bożego Narodzenia chciałabym życzyć wam wszystkiego co najlepsze. Spędzenia ich w gronie najbliższych, spełnienia marzeń, wielu dobrych życiowych wyborów. Miłości, która otworzy wam oczy na piękno tego świata. Prawdziwych przyjaciół, którzy będą was podtrzymywać w trudnych momentach, a w tych dobrych będą się razem z wami śmiać. I tak na koniec, po prostu WESOŁYCH ŚWIĄT!!!


♥ Evie.



Znalezione obrazy dla zapytania choinka





Komentarze

  1. Świetnie się zapowiada.
    Pozdrawiam i również życzę wesołych świąt.

    OdpowiedzUsuń
  2. Melduję się!
    Całkiem fajny prolog, jestem ciekawa, jak to się dalej rozwinie, bo obsada jest doborowa ^^
    Czekam zatem na jedynkę i życzę również wszystkiego dobrego na te trwające jeszcze święta!
    Buziaki :**
    PS. Śliczne zdjęcia w zakładce. Bardzo mi się podobają te kolorowe otoczki *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że dobór bohaterów się spodobał. Bałam się trochę reakcji na takie dopasowanie.
      Mogę odetchnąć z ulgą.
      Dziękuję gorąco za Twój komentarz.

      Usuń

Prześlij komentarz